„Jesień idzie. Dni coraz krótsze, ptaki przestają śpiewać.”
Tymi słowami obudził mnie kiedyś mój mąż. Nie byłoby w tym kompletnie nic dziwnego, gdyby nie to, że to był czerwiec, a dokładniej czerwcowy poranek, zaraz po najkrótszej nocy w roku.
(a psik!)
Budziło mnie jeszcze słońce i gdyby nie słowa mojego męża, to poranek byłby całkiem udany.
Mój mąż tym stwierdzeniem wprowadził mnie w iście melancholijny nastrój, ale wtedy pogoda za oknem zapewniała dobry humor! A teraz?
(a psik!)
Teraz siedzę pod kocem w ciepłym dresie i cieszę się, że wyjątkowo nie chrypię. Moja córka chrypi znowu! (Cały czas jestem wdzięczna losowi, że mogę pracować, siedząc w dresie, za to, że dziecko chrypi – trochę mniej.)
Moja dewiza na każdą jesień to 4 razy K. Kot, koc, kawa i książka. No czasem komputer. Oczywiście chciałoby się poszurać w jesiennych liściach, cieszyć się tą złotą polską jesienią, tylko gdzież ona?
Chyba też leży schowana pod kocem i pije nalewkę ku zdrowotnosci!
(a psik!)
Jakie książki polecacie, by się rozgrzać w jesienny czas? Oprócz „Ósmego cudu świata”, który przeniesie nas do gorącego Wietnamu, do ogrzania polecam również „Pracownię dobrych myśli”. To akurat lektura na jesień i zimę.
Jakie znacie otulacze na jesień?
Książkowe otulacze oczywiście! Piszcie w komentarzach!